Kliknij klawisz TAB i wybierz opcję klikając ENTER. Jeżeli przejdziesz całe menu WCAG, to okno schowa się i pojawi się ponownie treść strony.

Psy ras drobnych - Olga Hund

Psy ras drobnych - Olga Hund

Olga Hund - Psy ras drobnych



Zaczyna się tak: „Najpierw spadł śnieg i byłam bezradna”. Czas płynie teraz boczną odnogą, jest trochę tak, jak w Nocnym promie do Tangeru: „Czas biegnie tu dziwacznie wykrzywionymi torami. Są takie dni i noce, że za chuja nie wiesz, ani gdzie się znajdujesz, ani która godzina. Ludzie przychodzą i odchodzą”1. Trafiasz pod adres, by poszukać siebie. Miejsce: szpital psychiatryczny w Kobierzynie2. Diagnoza: pogarszający się stan psychiczny, depresja, samobójcze myśli. Objawy: zaleganie w łóżku, ogólny bezwład. Postępujący spadek energii, apatia. Może i takie refleksje: „Czasem myślę, że mogłabym się odnaleźć w świecie po apokalipsie. Puste, zielone lasy, drzewa, którym będę mogła nadać nowe, łatwe do zapamiętania nazwy. Czasem tylko jakiś pojedynczy, zagubiony człowiek na stacji kolejki podmiejskiej. Być może pomachamy do siebie albo odwrócimy wzrok, spojrzymy w inną stronę”3. A może niezborna gonitwa słów, nie układających się w żadne znaczenia?

Póki co, ludzie. Jednak. Z wyrwami w myślach i biografiach. Okaleczeni własnymi, nachalnymi myślami, do których nie sposób się przekonać. Nie identyfikujący obrazu w witrynie z sobą. Dotknięci smutkiem. Wielorakim. Z wyciągniętą ku sobie ręką, z medykamentami. Szukający siebie w lustrach. Trzaskających lustra w sobie. O zrezygnowanych spojrzeniach, zmęczonych słowach, odroczonych planach. Słyszący w słowach otuchę, a w głosie widzących przepaście. Ich ciała idą dalej, a głowy rezygnują, nie chcą im towarzyszyć. W oczach mają studnię z mętną wodą. „Wołają: obiaaad! Wlokę się na ten obiad jak na wszystko tutaj i jak wszyscy, bo na chuj się spieszyć?”.

„Ludzie myślą, że mężczyźni na oddziałach psychiatrycznych piszą poezję i traktaty filozoficzne albo siedzą za wywrotowe myślenie i działalność opozycyjną. Myślą też, że na oddziałach psychiatrycznych znajdują się tylko seryjne morderczynie, wiedźmy, mówiące językami szeptuchy, chore na pląsawice i wściekliznę potomkinie zwierząt urodzone z zębami i szóstym palcem. To też. Ale większość dziewczyn na oddziałach nie jest aż tak szalona i pamięta, co robili im ojcowie, wujkowie, mężowie, matki, co robił im Kościół, ZUS i rynek pracy”.

Ludzie zastygli w swoich pozach, nie potrafiący znaleźć odpowiednich furtek do rzeczywistości. Niejednokrotnie nie nadążający za wymaganiami i zmiennymi okolicznościami rynku pracy. Poważnie zniechęceni do świata. Ludzie nie wpisujący się w powszechne normy, często rozczarowani bliskimi, nie mniej niż sobą – światem, nie bardziej niż innymi. Szpital psychiatryczny staje się miejscem uniwersalnym, zanurzonym w codzienności uczuć i rozczarowań, poplątanych historii, ludzkich nieszczęść i tragedii. Ta proza pokazuje nam człowieka i siły destabilizujące jego umysł, plątające myśli i kroki. Świat, w którym przepaść między oczekiwaniami, a stanem dzisiejszym stale się powiększa. Gdzie aspiracje okazują się nie korespondować z możliwościami, gdzie ambicję, w konfrontacji z rzeczywistością, okazują się mrzonkami. Podobne rozczarowania przeżywa bohaterka opowiadania Natalki Suszczyńskiej: „Postanowiłam znaleźć sobie jakieś zajęcie. Sporządziłam listę wszystkiego, co mnie kiedykolwiek interesowało. Długo na nią patrzyłam: im dłużej, tym mniej mnie interesowało to, co mnie kiedykolwiek interesowało”.4

„Nasze zajęcia to omamy, fobie i smutki. I kombinowanie fajek. Różne transakcje. W całym szpitalu wali handlem. Ukraińskie papierosy za grosze, sprzedawanie ubrań, wymiana soków i mandarynek.
– Chcesz takie coś? Za fajkę?
– A co to jest?
– …no nie wiem, takie coś.
– Ale co?
– No, takie coś, nie wiem.
– Aaa! Takie coś do czegoś? Pewnie”.

Olga Hund pisze, że rozpacz może się nas trzymać tak mocno, jak firanka na solidnych żabkach. Opowiada świat ludzi kruchych jak faworki. W których wirują wściekle melancholie, podczas długich godzin, wielu miesięcy, nawet lat. Że czasami mówi się tylko dlatego, że ktoś jest pod ręką, a jedynym reflektorem, który roztrącić może mrok, są w ostateczności, nasze oczy.

„– Bo co to jest szaleństwo? Ta psychiczność? To my przyszłość na wolności wszyscy tak samo popierdoleni, prawda, jesteśmy, tylko tu się, pani Olgo, rozchodzi o to, jak se ktoś radzi z tym, no, rozczarowaniem. Czyli wtedy, jak ni chuja nie dostaje tego, czego chce. I jak się spokojnie rozczaruje, to zdrowy, a jak pokaże, ze jest rozczarowany, przykładowo, wyjebie we wiatę przystanka, a akurat patrol będzie jechał, to już psychiczność”.

Nasze słowa nie zawsze mają z nami wiele wspólnego. Kiedy myśli stają się zagrożeniem dla równowagi, rzeczywistość staje się pułapką. Na co przekładać to, co w sobie nosimy? Czy kamienie zawsze biją rykoszetami? „koniec wyprawy. mnie nie //// nastaje cisza”5.

[Bartosz Suwiński]

1 K. Barry, Nocny prom do Tangeru, przeł. Ł. Buchalski, Warszawa 2020, s. 89.
2 Jeżeli ktoś chce zbudować dla tej prozy kontekst, warto zajrzeć do Zapisków z domu wariatów, Christine Lavant.
3 E. Karlsson, Linia, przeł. D. Górecka, Warszawa 2020, s. 90.
4 N. Suszczyńska, Dropie, Kraków 2019, s. 158.
5 A. Mochalska, nie mam pytań, Łódź 2020, s.

Obraz:

Nasi partnerzy

Wszelkie prawa zastrzeżone - POK © 2024 Polityka prywatności RODO Deklaracja dostępności Mapa strony

Webdesing: Logo WebInspiracje

Przeszukaj naszą stronę:

Schowaj wyszukiwarkę

Schowaj menu
Ten link otwiera nową kartę

Link zostanie otwarty w nowym oknie! Wyrażasz na to zgodę?


Otwórz ten link
Schowaj i wróć do strony

Galeria zdjęć:

    Cenimy Twoją prywatność. Zobacz jak dbamy o Twoje dane i poznaj nasze zasady dotyczące przetwarzania informacji.