Sándor Márai – Cztery pory roku (przeł. F. Netz)
1.
Cztery pory roku to jedna z trzech książek z impresjami i miniaturami (obok Księgi ziół i Nieba i ziemi) węgierskiego pisarza, uznawanego za jednego z najważniejszych autorów XX wieku. Autor Wyznań patrycjusza pisze, że jesteśmy tym, co skrywamy. Budują nas słabości, mamy pociąg do niecnych wprawek, taimy przed światem swój upadek. Márai z pasją przygląda się przyrodzie, kolejnym miesiącom (światłom każdego z nich), z żarliwością kontempluję sztukę: od architektury widzianych miast, po muzykę wierszy, których dźwięki pomagają w zapominaniu. Pamięć ma swój klimat, podobnie jak dzieciństwo żyjące na zapodzianych skrawkach. Wędrujemy przez życie, które otaczają granice nam nie znane. Przywykliśmy traktować czas jako miarę dla świata. Jesteśmy zdolni żyć, ale już zupełnie nie umierać. Życie pracuje nieprzerwanie, większość oczekuje zbyt wiele i rzadko ręczy samymi sobą. Po czytaniu najlepiej spodziewać się nauki, albo zapomnienia. Nikt nie może bezkarnie być artystą – w ten los wpisana jest cena zwykle wyższa niż możliwości jego posiadacza. „W każdym jest odrobina muzyki, która jest jego, tylko jego sztuką”. Równie silnie możemy tęsknić za człowiekiem jak i za rzeczywistością. W człowieku to, co boskie jest niewyczerpywane, a to, co ludzkie, niesie cierpienie. Co łączy ludzkie oczy, uśmiechy kobiet i powietrze? Pożegnanie. Bywa jak pisanie – ostateczne i nieodwołalne. „Chwila, kiedy się obudziłem, pod koniec października, o świcie, i spostrzegłem, że dojrzałem do czegoś: do życia lub do śmierci; i między tymi dwiema możliwościami nie poczułem szczególnie ekscytującej różnicy”. Bowiem zawsze przychodzi dzień, który zdaje nam sprawę, że jesteśmy sami na świecie, i nie można liczyć na nic i na nikogo. Jesteś człowiekiem – mówi autor Porwania Europy – i dlatego musisz zginąć, przywykać do ziemi. Wypadki są głośne, humorzaste – fatum ciche. Dzisiaj za bardzo małe pieniądze zdradza się ducha. Pozostaje żyć z pieczęcią na sercu i patrząc na ogień rozmazywać kontury widzeń i przywidzeń. „Wierzę temu, który odwiedza w szpitalu ciężko chorego i przynosi mu słoik kompotu”. Do życia konieczna jest – pisze Márai – także radość. Co jakiś czas należy wyruszyć na jej spotkanie. „Pozostań neutralny i uważny. To już zupełnie wystarczy”. Może wcale nie chodzi o to, co osiągamy, ale o to, przed czym uciekamy. W zapominaniu jest jednak jakaś pociecha.
2.
Być może wszystko w jakiś sposób tworzy całość. Może tylko w październiku. Kto zresztą to wie. „Poezją nie jest tylko to, co poeci piszą w swoich wierszach. Także coś bardziej nieustalonego, co żyje w gestach kobiet, w spojrzeniu zwierząt, w oświetleniu ulic, w tym, jak ptak trzyma główkę, w tym, co mówi nam promień światła w nocy. To wszystko jest wierszem, którego nikt nie napisał. Czasami prawdziwszym od tych napisanych i zrymowanych”.
Bartosz Suwiński