Skóra byka i inne utwory. Wybrał i przeł. z katalońskiego F. Łobodziński, posłowiem opatrzyła A. Sawicka - Salvador Espriu
1.
Poezja Salvadora Espriu (1913-1985) jest jak nocny wiatr, kładący się lekkim podmuchem na polach i cmentarzach, a kiedy poderwie się znowu, by pędzić przez kolejne płyty i liście, będzie nowy dzień. Póki co, powoli gasną światła, leniwie nadciągają cienie, ciemność jest mianownikiem dla wszystkich przypadków zmierzchu. Odgłosy dzwonów zastygają w swojej apatii, bierność krajobrazu pozwala zapomnieć o jego osobowych cechach. Wyobrażam sobie, że z ust tego katalońskiego poety, padają i takie słowa: „Nad opuszczonym kamieniołomem krąży kania. / Zostałem posłany na świat po jej ekstatyczny krzyk / i potem długo już po żaden inny dźwięk”1. Aż do teraz. A, i tu często jesień mieszka w pozostałych trzech porach roku:
Wiatr, lasy – umierają,
całując powolne
światło wieczoru.
Armie nocy nadchodzą
samotnymi drogami.
2.
Człowiek jest sam, jego słuch się wyostrza, przeszłość śpiewa pieśni, których echo czasami przynosi nam zwątpienia i rozpacz. Ślepe wieszczki śpiewają swoje daleko, ale my idziemy do nich, na skróty, we wszystkich odcieniach świateł. To poezja szlachetnych miar, na wersach której spotyka się uschłe słowa i kwiaty, rzucone jak zaklęcia. Noce mogą separować od siebie nasze cisze, a spojrzenia obracać się mogą wokół niczego, szukając budujących widoków. „Dzisiaj ktoś we śnie powiedział: / trzymaj, w tej karafce / jest czysta woda, gdyby spleśniała / ta w sercu”2. Wiersze Espriu są modlitwą języka, koniecznością słów, które lepią swoje golemy sensu. W innych oczach szukamy siebie, w innych sercach znajdujemy odpowiedzi, ale czasami oczy nas nie poznają, a serca gwałtownie uchylają się od bicia. W deszczu:
W deszczu dokoła
drzewa, droga, milczenie,
dalekie życia.
Bez żalu się przyglądam,
jak mój ślad się zaciera.
3.
Z głębi ciszy nadchodzą kroki, w głębinach mieszka pamięć wszystkich roztrzaskanych luster, pomnażających piękno. W niewzruszonej ciszy kwitnie uwiąd. Królestwo dnia i nocy należy do tych samych gwiazd, których światło wciąż widać, choć został z nich proch. Spokój dnia może być twój, jeśli droga nie pomyli cię z przechodniem, a zboża zawołają do ciebie po imieniu. Na dnie oczu zawsze pozostają jakieś resztki. Gospodarujemy na wielkich połaciach, pyłem, a potem wracamy do malutkich izb, by w kącie nie przeszkadzać pająkom. Snujemy przykurzone wątki, kilka z nich zawsze się powtarza: dom, ziemia, kobieta, las. Każdego ranka przychodzimy z tej samej ciemności, do innego światła. Znikamy w oddali, pozostajemy na swoim miejscu, zwalniamy w czasie chwile. Mielimy do kości, by udał się chleb. Wychodzimy naprzeciw i nikt nam nie odpowiada. To, co nieuchwytne, znajduje się wewnątrz. Skóra byka:
Noc nasza ciemna, ucho
strwożone, słucha, jak
rozległą skórą byka,
na oklep na złych snach,
zbliżają się niechybnie
głośne śmiechy bez warg.
4.
Kiedy umiera nam przyjaciel, w naszych wierszach szloch przestaje być słowem. Lepiono nas z gliny, której dobrze nie wypalono. Jestem i nie ma mnie – bawimy się w zapalanie i gaszenie. Człowiek i poeta są tym samym grajkiem, ale inaczej nastroili swoje instrumenty. Jeden opiera się na rymie, drugi na asonansie, a wszystko w bieli wiersza. Nurt, morze, chmura. Nikt nie pociesza, nie dolewa łez do rzeki. Poezja pomaga odkryć siebie, potem horyzonty. Najpierw się widzi, potem rozumie, choć nie za każdym razem. I to jednak jest pocieszające. „Wychodzimy światu naprzeciw o świcie, z imieniem przypiętym / na piersi niczym muszla na pelerynie pielgrzyma, i wierzymy, / że tym imieniem będą nas nawoływać ptaki. Ale nikt nas nie woła! / I kiedy jesteśmy strudzeni wędrówką i dzień chyli się / ku zachodowi, krzyczymy oszalali ze strachu, żeby nie zgubić się / w ciemnościach: «Kim ja jestem?». / I nikt nam nie odpowiada”3.
Stare, kruche srebro przemienia się w wieczór
zastygły w jasności nad polami.
Ziemia w sidła czułych uszu
Schwytała ptaki pieśni powietrza.
5.
Żeby poczuć się wolnym, bywa, że trzeba porzucić nawet wspomnienia. Wiersze Espriu opowiadają o człowieku, który swoje życie zostawił w słowach, dla innych, i oni może powiedzą, kim był, a raczej, jest i będzie. Może na (te) głosy odpowiedzą. Tylko to spojrzenie, co nas przekracza, ustala nasze pojedynczości w jedności. Poezja o tym, że mogę być sobą i tobą, ale nim nigdy. Tylko ten, co widzi dalej, ma władzę nad słowami, w literach ich upadku. Słowo dzieli się z nami ogniem, i pokarmem. Skrawkiem ziemi, pomiędzy człowiekiem, a człowiekiem:
Tak, możesz mnie spotkać, jeśli się ośmielisz,
za odrętwiałą nicością tych
drzwi, tu, gdzie żyję i wyczuwam
tęsknotę i wołanie Boga, i jestem,
wraz z nocnymi ptakami mojej samotności,
człowiekiem bez snu w mojej samotności.
[Bartosz Suwiński]
1 M. Komelj, Hipodrom, przeł. A. Wiedemann, Warszawa 2018, s. 124.
2 O. G. Valdés, Obraz, który trwa tyle, co życie. Wiersze wybrane, wybór O. G. Valdés, M. E. Cichocka, przeł. M. E. Cichocka, Kraków 2018, s. 27.
3 L. Felipe, Kim jestem? Wiersze wybrane, wyboru dokonał i wstępem opatrzył A. M. Márquez, pod red. M. E. Cichockiej, K. Okrasko, przekł. zbiorowy, Kraków 2019, s. 38.