Między dobra nockami - Wojciech Ossoliński
1.
Między dobrymi nocami1 , jest miejsce na złe noce, przysparzające smutków, podkładające melancholijnym spojrzeniom więcej luster, pomnażających zwątpienia. Ten tekst podąża ich śladem. Śladem ich odbić i cieni. Przychodzimy, odchodzimy. Próbujemy być. Ty królem będziesz:
2.
W poetyckim uniwersum Ossolińskiego z dużą regularnością wraca pamięć wojny, tępej agresji, zbłąkanych kul, przypadkowych śmierci, trwałych traum, pełnych luk biografii. Straconych szans, podeptanych wartości, pożegnanych złudzeń. Opresja wobec bezbronnych, wartości z których wyparowały przesłania, źródła zakwefione stygnącą krwią. Ból negocjuje z utratą – nie ma wygranych. Szańce zwątpień wydane na pastwę zdziecinniałych nadziei. Na skołatane nerwy jakimś remedium może być wiersz toniczny, rymowany, uparcie staroświecki, często niebojący się śmieszności. Przyjaciele popadają w delirki, popełniają samobójstwa, trudno im odwzajemnić uśmiech nie tylko niedzielom i świętom. Rzecz o wygłuszaniu siebie w sobie. Czasami można jeszcze wysycić modlitwy pełnią wieczorów. Ossoliński piszę o pożodze wojny, o statusie ocalałych, o ich zdruzgotanych krańcowo psychikach, pomieszanych zmysłach, odroczonych na zawsze marzeniach. Strofa otwierająca Pastorałkę:
3.
Wraca i nie daje o sobie zapomnieć rozczarowanie dzisiejszymi mieliznami, fiasko wielu ideałów za jakie się w młodości chciało płacić krwią. Czasami można zagłuszyć wewnętrzny rejwach okowitą, przy kolejnej kolejce zobojętnieć na mary pamięci, karykatury wspomnień. Zostają przecież znajome podwórka, z czasem orbitującym wciąż wokół tego samego, choć kamienie murszeją, a okolica wypiera z pamięci dawną siebie. Obrasta patodeweloperką, tanim blichtrem udaje miastowe pozy. Nad ranem: „w kondomie kawalerki ciasno / ściany pocą się nocą”. Dlatego bohater tych wierszy idzie w las, między drzewa, dla higieny umysłu, urealnienia siebie, pokrzepienia berbeluchą, której sobie nie żałuję, bo i po co? Potem przychodzą migawki: „Sen, semafory, stacja, szczęście”. Inicjuje się jakiś ruch. Pojawia się troska o przyzwoitość, o stanie po stronie swoich wartości. W wierszu Za Rafałem Urbanem, czytamy:
