going inside - Paweł Tański
Paweł Tański – going inside
I live in a tower of my own creation
I'm indivisible
From the thoughts that make up all my memories
Transcendental
Brendan Perry
Poezja Pawła Tańskiego cierpi na neurozę wizji i nadpobudliwość wyobraźni. Projektowane przez poetę obrazy rozgrywają się w miejskiej scenerii, w oparach halucynacji. Cieniem na wersach kładzie się wieża wodociągów, filtr miasta, oczyszczalnia, miejsce uzdatniania, dzięki któremu woda wraca w obieg wolna od zanieczyszczeń. Pieczę na ciemnymi sprawami i światłem latarń sprawuje Król Wodociągów. Banita, skrywający się za woalem własnego cienia. Człowiek-noc, przed którym rozprasza się światło spojrzenia. Poezja Tańskiego jest bardzo plastyczna, komiksowa. Epatuje klimatem zmierzchu, spraw przegranych, wypitych toastów. Wyściełana jest potłuczonym szkłem, korowodem surrealnych zwrotów akcji – rozszerza nam tęczówki stroboskopami rozedrganych wersów. To poezja dołka, momentami maskująca swoją rozpacz kreacją. Deliryczna w rozbieganiu, korzenna w motorycznych wersach. Przydymiona. Jak lampion, w którym nie widać płomienia, a tylko osmolone ścianki. Może się w niej rozsypać południe i las. Drzewa, choć z tej samej przesieki, pamiętają inne wiatry. Po ulicach goni tęsknota, potyka się o hałdy wydanej gotówki. Jutro jest lustrem, w którym nic się nie odbija Sen może być kolejną przecznicą, która wyprowadza nas dalej, a nie spowalnia w kluczeniu. To poezja chodzona. Rytm jest jej naczelną zasadą. Wiąże wszystko porzucone za torami sznurowadło. Kupy klamotów i żelastwa, skrywające koci miot. Rdza i bijące szybciej serca. Bohater z tych wierszy lubi się przemieszczać, frasować kolejnymi ulicami, krzepić mocnym naparem. Tański eksploruje miejskie przestrzenie, pokazując ich widmowy potencjał. W salach bankowych przesiadują martwi absolwenci, każdy ma przystanek, który jest niczym wyrzut. To piosenka o języku – o jego mankach i kredytach, zadłużeniach i rosnących akcjach. Język poezji Tańskiego przypomina spiżarnie – sporo w nim sfermentowanych konfitur, wytrącających procent. W końcu zjeżdża się do swoich dołów. Winda jest tu emblematem egzystencji zamkniętej w swoich klaustrofobicznych wymiarach. Poezja psychotycznych rzutów, gdzie król życia, naraz okazuje się królem śmierci. Tej nocy król wodociągów sprzątał klatkę schodową: „brał co wieczór do siebie / okna widoki przesmyki wiadra mopy latarnie i studnie światełka suszyły się / powoli nowe jechało windą”. Częstą strategią poetycką stosowaną przez autora Okolicznika północnych pól jest wyliczenie. Daje ono bowiem poczucie sprawstwa, a wymienienie inwentarza może nieść walory stabilizacyjne. W mieście Tańskiego samochody jeżdżą wolno, z każdej gabloty sączy się muzyka Editors. Dziadek woła zbłąkanego kundla, Tom Waits gasi peta i odpala kolejnego, wszystko jest po to, aby pęknąć. Kiedy w końcu pęka tama, woda leje się jak wiersz. Jak morze psów, szczekających na omszałe kamienie przypominające oślizgłe gęby. W końcu dla Tańskiego świat jest mafiosem, którego próbuje dopaść. Zjeżdżając po linie w dół. W rytm rozkalibrowanych synkop, pulsujących świateł, palącej się benzyny. Tej nocy król wodociągów śpi wreszcie:
snem brzozy drzewami i wyrwanymi zębami
wieża migotała czerwonymi światełkami w pustym mieście
a tam przez wieś z pogrzebu z nożem w plecach go niosą
a tam przez pola pędzi fasola
jak puścić z torbami całą rysę na drewnianych klepkach nadjeziornej monotonii
jak wieżę puścić z dymem i zwiewaj bracie z butami z piosenki
Za Bogdanem Trojakiem, toruński poeta, mógłby zanucić: „Wiatr krzaki szamocze, / strasznie zła jest noc. / W jej głowie bulgotem / straszy jadu moc”1. Bohater wiersza Tańskiego mówi do nas, pod nosem, strofą Breytenbacha: „jestem stąd a tam jesteś ty / i będę się starał zapamiętać utopioną obecność nocy / zapamiętać obce wędrowne ciało / w słowach które w palcach jedno po drugim blakną”2. A na kozetce wyznaje słowami amerykańskiego poety: „Zbudowałem sobie życie z resztek siebie. / Z nieba i jego procedur. / Romantyzmu obłoków, drzew, bladych umocnień / i wierszy. / Muzyka w żyłę. / Dotyka wszystkiego”3. Bo jak za początkiem poematu mój zmęczony ojciec Gellu Nauma, można by o poezjowaniu Tańskiego powiedzieć: „Właściwie wszystko sprowadzało się do czegoś w rodzaju / egzorcyzmów lęku”4. Paweł Tański bodaj nigdy nie sprzeniewierzył się wersom Kennetha Kocha ze Sztuki poezji: „Niech twój język będzie zawsze rozkoszny, świeży i prawdziwy. / Nie bądź zarozumiały. Niech prowadzi cie współczucie / I ekscytacja. I zawsze doprowadzaj swoje starania do końca”5. going inside i ostatnie dwa wersy tomu:
jest głos jest ruch droga benzyna aktualny kwitek ubezpieczenia
jest głos jest ruch droga benzyna następna ścieżka na płycie
1 B. Trojak, Stryj Kaich się żeni, przeł. M. Tabaczyński, Poznań 2018, s. 48.
2 B. Breytenbach, Ciało wędrowne, przeł. z afrikaans J. Koch, Kraków 2018, s. 105.
3 P. Gizzi, Pieśni progowe, przeł. K. Bartczak, Poznań 2020, s. 52.
4 G. Naum, Vasco da gama i inne cykle poetyckie, przeł. z języka rumuńskiego, oprac. i opatrzył posłowiem J. Kornhauser, Mikołów 2019, s. 83.
5 K. Koch, Tysiąc sztuk awangardowych, wybór, przekład i oprac. P. Sommer, Poznań 2019, s. 144.
Bartosz Suwiński