Listy z własnego czasu
Pojedyncze widoki zatrzymane na stronie. Poezja zjednywania sobie rzeczywistości. Wersy wybiegające na spotkanie świata. Kontemplacyjna aura wielu fragmentów. Medytacyjne inklinacje frazy. Bolesne tajemnice zagrzebane w słowach. Do rozkopania. „Królewskie sukno rzeki / wlecze się ociężale”. Kilka wejrzeń:
*
*
Doskwierają nam braki, których nie da się określić. Klasyka jest po to, aby do niej wracać i mieć pewność, że czasami się mylimy. Jakiś ratunek daje również poezja: obecna w tym, co znikome, czym ubywamy, w czym staramy się być. Nieprzewidywalna, pełna zwrotów akcji i zakosów, dołów, z których gramolimy się na światło i wzniesień, skąd staramy się objąć horyzont zdarzeń. Dokądś zdąża, skądś przybywa, przez chwilę w nas jest, kiedy zwolnimy jej odrobinę miejsca. Kasper piszę poezję skupioną na detalu, szczególe, geście. W tym sensie, ma ona teatralne i sceniczne inklinację – zna wagę spojrzenia, zbliżenia i oddalenia. Potrafi zatrzymać słowo w punkcie, od którego musimy dalej iść sami. Pozostajemy w żywiole przeciwieństw, powołani do epifanii, mitrężymy czas na pstrokatych powierzchniach odbijających oślepiające światło.
*
*
Dalej odlicza nas czas: pozostają wióry, skorupy, duszne uderzenia nabrzmiałego od zmarłych powietrza. Kasper śledzi, co jest. Ćwiczy się w uważności. Spojrzenie jest obrysem chwili. Obojętność jest domeną urzędową, poeta zaś to ten, kto kalibruję widzenie, kto w świecie szuka miejsc, od których można wciąż zaczynać na nowo. Świata nie ogranicza żaden szczegół, domeną jego przestrzeni jest nieobejmowalność. Poeta zapisze:
Bartosz Suwiński
